piątek, 18 czerwca 2010

Prawdziwy świat

Miałam wczoraj zupełnie niezagospodarowane 3 godziny, więc coż lepszego mogłam zrobić, jak poświęcić je na czytanie książki? *^v^* A wpadła mi wreszcie w ręce najnowsza powieść Natsuo Kirino "Prawdziwy świat".

Fabuła jest bardzo brutalna - oto nastolatek zabija swoją matkę kijem do baseball'a, a potem w pomoc w jego ucieczce dają się wciągnąć cztery przyjaciółki, co oczywiście nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia, a do podwójnej tragedii. Jak zwykle u Kirino mamy obraz japońskiego społeczeństwa w krzywym zwierciadle, kobiety są uwikłane standardami przykładnej żony i matki, mężczyźni nie radzą sobie z wizerunkiem twardego, zaradnego pana domu, nastolatki są zamknięte w konwenansach konieczności zdobycia jak najlepszego wykształcenia za wszelką cenę. Każda z tych grup próbuje wyrwać się z nakreślonych społecznie ram, niestety przeważnie z kiepskim rezultatem.

Natomiast mnie uderzyło w tej historii coś innego, co ma chyba wymiar bardziej uniwersalny niż tylko cecha występująca w społeczeństwie japońskim - każda z czterech przyjaciółek ukrywa swoje prawdziwe oblicze (cechy charakteru, poglądy, orientację seksualną, itp) i jest absolutnie przekonana, że robi to skutecznie, że inne postrzegają ją zupełnie inaczej, chociaż, gdyby tylko wiedziały, gdyby znały ich prawdziwe "ja", to dopiero by było... A prawda jest taka, że przyjaciółki dokładnie wiedzą, jakie sekrety kryje każda z nich, jaką grę prowadzi, za czym się ukrywa. To, co skrzętnie skrywane, jest dla pozostałych oczywiste.
To dało mi do myślenia, czy w rzeczywistości tak łatwo dojrzeć prawdziwą naturę każdego człowieka, ukrytą pod maską, która w naszym przekonaniu jest kamuflażem idealnym, a dla innych - oczywistym i wyraźnie widocznym kostiumem?

środa, 16 czerwca 2010

Ostatnia noc w Twisted River

Lubię prozę Irvinga, bo pisze tak, że nie chce się odłożyć książki na później, tylko trzeba koniecznie przewrócić jeszcze jedną kartkę, i następną, bo musimy się dowiedzieć, co się dalej wydarzy.

Tak jest oczywiście w jego najnowszej powieści, "Ostatnia noc w Twisted River", której akcja toczy się na przestrzeni 50 lat i kilku pokoleń bohaterów. Postaci są barwne, żywe, intrygujące, aż czasami żal, że autor zdecydował się poświęcić niektórym bohaterom i scenom tylko tyle słów, tyle kartek, bo chciałoby się wejść głębiej w wydarzenia i emocje, a pokazano nam niewielki wycinek.
To książka o ojcach i synach, o miłości w jej różnych odmianach, wreszcie o pisarzu i pisarstwie, o procesie twórczym. To też powieść drogi, chociaż nie w klasycznym rozumieniu, w rozumieniu dosłownym jak i metaforycznym drogi ludzkiego losu.
Polecam!

Zupy na każdy dzień roku

Uwielbiam zupy! Nie mogłam więc przeoczyć książki, która podaje przepisy na 365 zup. *^v^*
(nie wiem, czy jest ich tyle, nie chce mi się liczyć, ale jest ich rzeczywiście dużo)

Nawet po pobieżnym przejrzeniu zawartości wiem, że to strzał w dziesiątkę, autorka zebrała bowiem wielką różnorodność zup z całego świata. Zgrabnie podzieliła je na kategorie - np.: rosoły, żury, barszcze, kapuśniaki, mamy chłodniki, mamy zupy mięsne i bezmiesne, rybne i grzybowe, owocowe (tych nie jadam, kompot to ja poproszę bez makaronu, w kubku ~^^~), a nawet dietetyczne. I coś dla takich osób, jak moja mama, która samą zupą się nie naje - sycące zupy niczym dania jednogarnkowe.

Zamierzam wypróbowywać przepisy zawarte w tej książce, a wybór jest niesamowicie bogaty - no bo jak tu zdecydować, co zrobić dziś na obiad, kiedy możemy wybrać rosyjski rosół z kury z szafranem, żurek żeniaty, włoską mille fanti, solankę, turkmeńską kiufta-szurpę, węgierską halaszle, czerninę, "oszwabkę", "neapolitankę", kalteszal, chłodnik aszchabadzki, czy wreszcie zwykłą pomidorową, ogórkową, krupnik. ~^^~

Zupy są wygodnie spisane według kategorii i alfabetycznie według nazwy, więc na pewno z łatwością znajdziemy każdą z nich. Nie jest to album ilustrowany pięknymi zdjęciami na papierze kredowym, tylko książka w formacie A5, w miękkich okładkach, ale uważam to za plus, gdyż ma wygodną poręczną wielkość w sam raz na kuchenną półkę, a przy tym nie kosztuje majątku jak kulinarne wydania albumowe. Ja już się cieszę na poznawanie nowych zup i odświeżanie przepisów tych znanych i lubianych!