poniedziałek, 12 października 2009

Pan raczy żartować, panie Feynman!

Wielkie umysły tego świata nie wzięły się znikąd, nie pojawiły się znienacka w dorosłej postaci, żeby zaprezentować światu genialne pomysły i rozwiązania problemów, i zgarnąć nagrodę Nobla czy szereg innych nagród. Tak jak my wszyscy, urodzili się, dorastali, byli dziećmi, nastolatkami, studiowali, bawili się i pracowali.

I o tym właśnie opowiada ksiażka "Pan raczy żartować, panie Feynman!", gdyż jest to zbiór wspomnień z dzieciństwa, młodości i dorosłego życia genialnego fizyka noblisty Richarda E. Feynmana, który jawi się nam jako postać niesamowicie barwna, ciekawa życia, logicznie myśląca i empirycznie sprawdzającą swoje pomysły. Feynman był ciekawskim dzieciakiem, który większość czasu spędzał w swoim domowym laboratorium, gdzie konstruował dzwonki alarmowe, obwody elektryczne, rozkładał najróżniejsze urządzenia na części pierwsze, żeby poznać ich działanie.
Nie majstrowałem tyle, ile bym chciał, bo mama stale wyganiała mnie na dwór, żebym się bawił.
To zdanie najlepiej oddaje jego naturę badacza.
Dorastając, pogłębiał swoją wiedzę i odkrył pierwszą wielką miłość swojego życia - matematykę. Przeprowadzał dowody różniące się od tych w podręcznikach i wymyślał własne symbole matematyczne, bardziej pasujące mu do charakteru danej funkcji.
Uważałem, że moje symbole nie są gorsze, a może nawet lepsze od normalnych.
Stąd była już prosta droga do fizyki i do nagrody Nobla. *^v^*

Feynman zawsze był pełen pomysłów, racjonalizował otaczającą go rzeczywistość z różnym skutkiem i zrozumieniem ze strony otaczających go ludzi, rozkładał wszystko na czynniki pierwsze i badał, chcąc poznać naturę rzeczy. Nie było dla niego dziedzin, których nie ogarniał, a na pewno starał się zawsze wypracować metodę obcowania z różnymi zjawiskami i dziedzinami nauki, ale nie tylko, bo m.in. nauczył się rysować i z powodzeniem wystawiał swoje obrazy. Jego wspomnienia burzą nasze stereotypowe postrzeganie naukowca jako zamkniętego w pracowni mruka i samotnika. A przede wszystkim wierzył w potęgę nauki i logicznego myślenia.

Jest coś niedobrego z ludźmi: nie uczą się przez zrozumienie, tylko jakoś inaczej, pewnie na pamięć. Ich wiedza jest taka krucha!

Von Neumann dał mi pod rozwagę następujący pomysł: że nie trzeba czuć się odpowiedzialnym za świat, w którym się żyje. Skutkiem jego porady rozwinąłem w sobie bardzo silny zmysł społecznego tumiwisizmu. Od tej pory jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Zawsze byłem taki narwany,: kiedy rozmawiałem o fizyce, nigdy nie pamiętałem, kim mam do czynienia. Jeśli pomysł wydawał mi się błędny, mówiłem, że wydaje mi się błędny. Jeżeli wydawał mi się słuszny, mówiłem, że wydaje mi się słuszny. Prosta zależność.
Zawsze taki byłem. Jest to miłe i przyjemne - jeśli ktoś potrafi się na to zdobyć. Mam w życiu to szczęście, że potrafię.

2 komentarze:

  1. Spotkałem się z zarzutem, że Feynman za bardzo w "Pan raczy ..." pozuje na cool gościa. Znaczy takiego co to Nobla ma, ale piwka z czernią nie odmówi. A ja mówię, furda, podobało mi się i to bardzo :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, ja odniosłam wrażenie, że siłą Feynmana jest to, że jest szczery we wszystkim, co robi, czy pracuje, czy się bawi, i nie pozuje na nikogo.

    OdpowiedzUsuń