poniedziałek, 9 marca 2009

Śmierć w La Fenice

Moje pierwsze spotkanie z komisarzem Guido Brunettim nie pozostawiło takiego zachwytu jak moje pierwsze spotkania z Herculesem Poirot czy Kurtem Wallanderem, jednak książka Donny Leon "Śmierć w La Fenice" to porządnie napisany wciągający kryminał.

W tajemniczych okolicznościach, podczas przerwy w przedstawieniu, ginie światowej sławy dyrygent. Z całej gamy podejrzanych na pierwsze miejsce wysuwa się od razu dużo młodsza od niego, piękna żona. Jednak w miarę poznawania stosunków dyrygenta ze współpracownikami i kiedy wyłania się obraz jego charakteru i poglądów na różne aspekty życia, razem z komisarzem zaczynamy mieć coraz więcej wątpliwości i kandydatów do tego morderstwa. *^v^*

Przyjemna lektura, na jego minus zaliczyłabym fakt, że zbyt szybko domyśliłam się, kto zabił, a na plus - że nie wiedziałam - dlaczego, bo to wyjaśniło się w swoim trybie i czasie. "Śmierć w la Fenice" byłaby idealną lekturą na wyzwanie czytelnicze MIASTA, bo Wenecja jest cały czas obecna i czuje się, że te postaci i wydarzenia bez niej nie istnieją.

I jeszcze jedna uwaga - przez cały czas podświadomie czułam, że autorką jest kobieta. Być może to sposób obrazowania, może dialogi. Nie potrafię wytłumaczyć, czym to się objawiało, to było nieuchwytne wrażenie, które nie towarzyszy mi np.: podczas czytania Agaty Christie. ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz