środa, 26 sierpnia 2009

Rio Anakonda

Moimi ulubionymi kierunkami podróży zawsze była Japonia albo Skandynawia. Nie marzyły mi się wyprawy do amazońskiej dżungli czy australijskiego buszu, nie pociągała mnie perspektywa odkrywania nieodkrytych plemion, przedzierania się z maczetą przez las tropikalny, jedzenia pieczonych nad ogniskiem mrówek. Nawet nie garnęłam się do czytania o przygodach tych, co na owe wyprawy się porywali.

I nadal pozostaję przy swoich dawno obranych kierunkach podróży. Ale zauważyłam, że zaczęłam z ogromną przyjemnością czytać o przygodach innych, którzy się w te nieprzystępne i nieodkryte rejony zapuszczają. A kiedy owi podróżnicy potrafią swe przygody opisać w tak barwny i pociągający sposób jak Wojciech Cejrowski, to czytanie dziennika z podróży jest dla mnie prawdziwą ucztą literacką.

W przeciwieństwie do poprzedniej książki Cejrowskiego która wpadła mi ręce, "Gringo wśród dzikich plemion", która była zlepkiem opowieści z najróżniejszych podróży i regionów świata, "Rio Anakonda" skupia się na jednej wyprawie na poszukiwanie Wewnętrznych Plemion Indian Carapana, zamieszkujących ziemie gdzieś na terytorium Kolumbii. Jest to ciekawa i bogata historia, szczodrze okraszona pięknymi zdjęciami i licznymi kilkustronicowymi dopiskami wyjaśniającymi pewne terminy i zjawiska, które dla człowieka zachodu są nieznane lub niezrozumiałe. Dużą wartością tej lektury jest język jakim posługuje się pan Wojciech Cejrowski - lekkim piórem prowadzi czytelnika poprzez meandry opowieści, chwilami rozbawia do łez, chwilami wprowadza nastrój zadumy, zawsze zaciekawia i zmusza do przewrócenia kolejnej strony.

Całość stanowi spójną i barwną opowieść, i mimo ponad 400-stu stron książka pozostawia niedosyt, kończy się za szybko i czytelnik czuje, że wiele jeszcze zostało nieopowiedziane, że autor dużo zachował dla siebie. Z drugiej strony rozumiem, że nie da się opowiedzieć wszystkiego a pewne fakty autor celowo zataił dla dobra plemion, którym gwałtowne spotkanie z zachodnią cywilizacją na pewno nie wyjdzie na zdrowie. "Rio Anakonda" porwała mnie i poniosła ze swoim nurtem, teraz będę wypatrywać następnych książek podróżniczych Wojciecha Cejrowskiego, bo kompletnie zaczarował mnie swoimi opowieściami.

1 komentarz: