czwartek, 2 kwietnia 2009

Jamie w domu

Nigdy nie recenzowałam książek kucharskich, bo co można o nich napisać - że to zbiór przepisów. *^v^* Jednak dzisiaj napiszę o książce, na którą czekałam i kupiłam ją zaraz po tym, jak ukazała się na naszym rynku, mianowicie "Jamie Oliver w domu".

Jest to książkowa wersja cyklu programów kulinarnych pt." Jamie w domu" I i II, które nota bene też można już kupić na DVD.
Ksiażka jest podzielona na pory roku, a w każdej nich jest zbiór przepisów z sezonowymi produktami oraz, co ciekawe, porady jak hodować poszczególne warzywa i owoce, kiedy zbierać, ciekawostki i garść historii. Wszystko to bogato okraszone zdjęciami potraw oraz nastrojowymi, sielskimi fotografiami z ogrodu Jamiego w Essex.

Jedynym drobnym rozczarowaniem był fakt, że ksiażka ta wygląda w środku jak inne książki kucharskie Jamiego Olivera, a ja miałam nadzieję, że będzie ona bardziej w formie odręcznego dziennika, pamiętnika ogrodnika-kucharza, takiego, jaki widzimy w telewizyjnej serii "Jamie w domu". *^v^*

Jest to druga książka J. Oliviera na mojej kuchennej półce, jako pierwszą wygrałam kiedyś w konkursie Kuchni.tv pozycję "Gotuj z Oliverem", która jest bardzo dobrym podstawowym podręcznikiem kucharzenia, gdyż uczy np.: jak dzieli się mięso i nazywa owe części, jak kupować i oprawiać ryby i owoce morza czy jak zrobić kruche ciasto.

Dodatkowo zamierzam na pewno kupić "Włoską wyprawę Jamiego", bo w telewizyjnej serii widziałam kilka smakowitych potraw, które chętnie powtórzę w mojej kuchni. *^v^*

2 komentarze:

  1. Uwielbiam włoskie jedzenie chociaż sama bardzo mało gotuję, ale chyba zakupię "Włoską wyprawę Jamiego". Może w końcu zacznę i polubię gotować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż do "kuchennej bogini" mi daleko, to zawsze z przyjemnoscia oglądałam poczynania jamiego i nawet zakupiłam jego "Moje obiady". Sprawdziłam moze ze dwa przepisy i wyszło całkiem niezle, ku mojemu zaskoczeniu;). Natomiast Jamiego w domu oglądałam i z zachwytem i z niedowarzaniem. Bo jak on to robil ze bez zadnego pryskania wszystko mu rosło, kwitło i dojrzewało bez zastrzezen, podczas gdy na moim balkonie banalny krzaczek rózy miał przynajmniej ze 4 odmiany szkodników?

    OdpowiedzUsuń