
"Radio Yokohama" to najnowsza i jak do tej pory moja ulubiona nieautobiograficzna powieść tego autora (jednak "Bezsenność w Tokio" wciaż jest u mnie na pierwszym miejscu).
Chciałem napisać książkę o tym, jak i dlaczego ludzie się nie słuchają. I nie rozumieją.
A przy okazji pokazać, że te same zjawiska i sytuacje obserwowane przez dwie osoby - mężczyznę i kobietę, narratorów książki - postrzegane i zapamiętywane są zupełnie inaczej.
W tym celu Bruczkowski nawiązał współpracę z Moniką Borek, która stworzyła postać Amandy, i w trakcie lektury chwilami poznajemy te same wydarzenia oglądane z dwóch perspektyw - damskiej i męskiej, a czasami ich punkty widzenia się dopełniają dla lepszego zrozumienia sytuacji. Na początku trochę irytowały mnie partie Amandy, bo teksty pisane przez innego autora różnią się od pierwotnego tekstu i wprowadzają dysonans w czytaniu, ale potem zrozumiałam, że przecież o to właśnie chodziło - o pokazanie tych samych wydarzeń oczami dwojga różnych osób, więc te różnice są jak najbardziej uzasadnione i właściwe.
Akcja toczy się w tajemniczym, rozbudowanym na wszelakie sposoby, pełnym zakamarków gmachu Radia Yokohama - rozgłośni radiowej i studia nagraniowego, zaludnionego grupą składającą się z oryginalnych, pełnych charakteru postaci ludzkich i zwierzęcych (i jednego ducha! *^v^*). To nie jest książka, która dąży do jakiegoś spektakularnego końca, dla którego niecierpliwie przewraca się każdą kolejną kartkę, ale i tak nie mogłam jej odłożyć na później i kończyłam ją wczoraj ok. 2 w nocy, bo skoro cały dzień ją podczytywałam w każdej wolnej chwili, to już nie warto było odkładać końcówki na następny dzień. ~^^~ Jak zwykle u Bruczkowskiego, świat przesiąknięty jest Japonią - zachowaniami bohaterów, obyczajami, przesądami, kuchnią, a wszystko to widziane z perspektywy bohaterów gaijinów - Polaka Marcina Bosia i Kanadyjczyka Andrew Allena.
Gorąco polecam i już żałuję, że ta powieść jest już za mną, a nie, że wciąż czeka na mnie na stosie "do przeczytania". *^v^*
Kusisz mnie tym Bruczkowskim. Jestem własnie po lekturze "Japońskiego wachalarza" Joanny Bator i teraz mam co raz większą ochotę na pozostanie w Japonii. Murakami następny już napoczęty. Szukam tego Bruczkowskiego.
OdpowiedzUsuńJuż za chwilę też będę czytać. Ciekawa jestem bardzo jak wypadnie moje pierwsze spotkanie z Bruczkowskim... :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie świeżutko po. To było moje pierwsze spotkanie z Bruczkowskim, ale gorąco pożądam teraz pozostałych 75% :))
OdpowiedzUsuńmi kompletnie książka nie podeszła:( zbyt różni byli 2 autorzy,zbyt różne style,język...
OdpowiedzUsuńzapraszam do recenzji na:
www.magdamatraszek.blox.pl