piątek, 9 sierpnia 2013

Kłamstwo na kłamstwie

Miałam nadzieję na kolejną Marininę. Niestety, mocno się oszukałam.

To tak, jakby licealistka z trójami z polskiego (w tym wypadku z rosyjskiego), która naczytała się Chmielewskiej, postanowiła, że sama też potrafi napisać humorystyczny kryminał. Nie potrafi. Wyszło żałośnie. 
NIE polecam.

środa, 31 lipca 2013

Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej

Kiedy sięgam po taką książkę jak "Gwiazdy Drugiej Rzeczypospolitej" Sławomira Kopra to zawsze się zastanawiam, w jaki sposób autor dokonał wyboru swoich bohaterów. Jak wybrać tych najważniejszych, jak nie pominąć kogoś, kto zapisał się w naszej pamięci i był ważną postacią tamtych czasów. Sławomir Koper sam tłumaczy się ze swoich wyborów we wstępie - w tej książce nie znajdziemy takich nazwisk jak Hanka Ordonówna, Fryderyk Jarosy, Jan Kiepura, Maria Morska czy Mira Zimińska-Sygietyńska, ich postaci zostały już nakreślone w innych książkach tego pisarza i nie chciał się powtarzać. Z kolei kilka osób czeka na pojawienie się w następnej publikacji Kopra, która jest już w przygotowaniu (Ina Benita, Helena Grossówna, Adolf Dymsza, Mieczysław Fogg) oraz w książce, na którą pomysł dopiero się narodził w trakcie pracy nad "Gwiazdami..." (Arnold Szyfman, Leon Schiller, Juliusz Osterwa).

Co zatem znajdziemy w tej pozycji?
Na początek krótki szkic życia kulturalnego Polski międzywojennej, rodzącego się po Pierwszej Wojnie Światowej - odbudowa teatrów, rozwój kabaretów, wreszcie wzrost znaczenia ruchomego obrazu, najpierw niemego, a potem udźwiękowionego, okraszone anegdotami i ciekawymi szczegółami z życia społeczeństwa początku XX wieku.

Następnie kilka rozdziałów poświęconych wybranym artystom filmu i estrady, poznajemy życie i karierę Stefana Jaracza, Zuli Pogorzelskiej, Lody Halamy, gwiazd kina Jadwigi Smosarskiej, Toli Mankiewiczówny, amantów kinowych Eugeniusza Bodo i Aleksandra Żabczyńskiego. Wreszcie wielkich zapomnianych: Antoniego Fertnera i Kondrada Toma. Nie sposób w takiej książce wyczerpać temat, więc czytelnik ma wrażenie, że każdy z rozdziałów to tylko krótki wstęp do dalszych poszukiwań własnych, bo chciałoby się dostać od autora te ponad 300 stron na temat każdego z artystów! Polecam i z przyjemnością przeczytam inne książki Sławomira Kopra! *^v^*

środa, 9 lutego 2011

100 książek

100 książek, które trzeba przeczytać - wg BBC

1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen
2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien
3. Jane Eyre – Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
5. Zabić drozda – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte
8. Rok 1984 – George Orwell
9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens
11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy
13. Paragraf 22 – Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier
16. Hobbit – JRR Tolkien
17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – F Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Leo Tolstoy
25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fyodor Dostoyevsky
28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame
31. Anna Karenina – Leo Tolstoy
32. David Copperfield – Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis
37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini
38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne
41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez
44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood
49. Władca much – William Golding
50. Pokuta – Ian McEwan
51. Życie Pi – Yann Martel
52. Diuna – Frank Herbert
53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen
55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck
62. Lolita – Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas
66. W drodze – Jack Kerouac
67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdi
70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens
72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson
75. Ulisses – James Joyce
76. Szklany kosz – Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray
80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary – Gustave Flaubert
86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom
89. Przygody Scherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle
90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad
92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas
98. Hamlet – William Shakespeare
99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego koniecznie trzeba przeczytać "Żonę podróżnika w czasie" – Audrey Niffenegger, jest kiepska. Czy "Pamiętnik Bridget Jones" jest równie cenny jak lektura dzieł Szekspira, Dickensa, Hugo, Austen?...
Żałuję czasu straconego na Dana Browna, ale chciałam poznać fenomen. Być może go nie zrozumiałam...

wtorek, 23 listopada 2010

W Lodzie

Tkwię w Lodzie. "Lodzie" Jacka Dukaja oczywiście.
A ponieważ w trakcie, kiedy czytałam "Lód" wyszła nowa powieść Murakamiego, zrobiłam sobie przerwę w okolicy 700-setnej strony, żeby szybciutko połknąć "1Q84".

Ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że to pierwsza z trzech części historii, której dalsze losy poznam dopiero w 2011 roku. I niestety, jak na razie jest to moim zdaniem najsłabszy utwór Murakamiego. Aż mam ochotę przypomnieć sobie "Przygodę z owcą", "Tańcz, tańcz, tańcz" czy "Kafkę nad morzem". W dodatku jest niechlujnie wydana, jest dużo literówek i są błędy w tłumaczeniu. Nieładnie, wydawnictwo Muza!

niedziela, 10 października 2010

Niewidzialny

Nie każdy szwedzki pisarz to mistrz na miarę Henninga Mankell'a, niestety. Nie jest nim Mari Jungstedt, chociaż stara się bardzo (już przez siedem powieści się stara).

Na malowniczej Gotlandii, podczas sezonu turystycznego, zostaje zamordowana młoda dziewczyna. Podejrzenie pada na jej męża, jako że poprzedniego wieczora widziano, jak doszło między nimi do burzliwej kłótni. Inspektor Anders Knutas, po zapoznaniu się ze sprawą, rozpoczyna rutynowe dochodzenie. Parę dni później zostaje odnalezione ciało innej młodej kobiety zamordowanej w podobny sposób. Śledztwo zaczyna się komplikować, a inspektor musi pogodzić się z faktem, iż przyjdzie mu się zmierzyć z szalejącym na wyspie psychopatycznym zabójcą. Jego wysiłki wspierać będzie dociekliwy dziennikarz Johan Berg, który pomoże mu zebrać w całość fragmenty tej skomplikowanej i przerażającej układanki, a także dołoży wszelkich starań, aby poznać logikę mordercy i odtworzyć historię ofiar.

I tyle, na nieco ponad trzystu stronach zadrukowanych wielką czcionką dużo więcej niż w tym streszczeniu w samej książce nie ma. No, może kilka dialogów i zupełnie na siłę moim zdaniem wsadzony do akcji romans jednej z bohaterek z panem dziennikarzem. Tak, jakby autorka chciała koniecznie zrobić ukłon w stronę tzw. literatury kobiecej, żebym jej powieść przeczytała ja, ale też moja mama, która czytuje prawie wyłącznie romansidła Danielle Steele. Ciekawe, dlaczego np.: Marinina nie robi takich zabiegów? A czyta się ją o niebo lepiej.
Polecam na jedno przedpołudnie pod parasolem na plaży.

czwartek, 7 października 2010

Peanatema

Jestem wielką fanką literatury Stephensona od jego pierwszej przeczytanej przeze mnie książki "Diamentowy Wiek", i każdą kolejną połykam niczym smakowity kąsek albo delektuję się nią jak wystawnym kilkudaniowym obiadem, bo trudno mówić o połknięciu na raz całego Cyklu Barokowego albo "Peanatemy" właśnie. *^v^* Ta ponad dziewięciusetstronicowa powieść oczarowuje i wciąga czytelnika, ale nie od pierwszych stron, jak można by się spodziewać.

Dlaczego? Bo opowiada o świecie podobnym do naszego, rządzącym się podobnymi prawami, ale trzeba się przyzwyczaić do różnic, nauczyć nowych terminów, przyswoić odmienne słownictwo określające znane nam i nieznane pojęcia. I kiedy już przestawimy nasz umysł na język Peanatemy, wpadamy w wir wydarzeń niczym Alicja do króliczej nory, i wcale nie chcemy, żeby te 900 stron szybko się przewinęło. Co nie znaczy, że jest to powieść akcji, choć jest w swej treści bardzo różnorodna i jak zwykle u Stepehnsona bardzo "filmowa", tak więc akcję rodem z filmu sensacyjnego też tutaj znajdziemy.

Przede wszystkim jednak jest to książka filozoficzna, stawia pytania o naturę świata i człowieka, a autor moim zdaniem wyraźnie sympatyzuje ze światem naukowym, stawiając usystematyzowany świat nauki deklarantów ponad jałowym światem sekularów extramuros. Czy jednak w obliczu zagrożenia z zewnątrz mogą istnieć osobno? ~^^~

Podczas czytania miałam jeszcze jedno odczucie, którego nie mogłam się pozbyć w trakcie całej lektury Peanatemy - że gdyby dane mi było posłychać muzyki tworzonej w świecie fraa Erasmasa, to mogłaby brzmieć tak, jak wczesne utwory Dead Can Dance. ~^^~

czwartek, 9 września 2010

Inna wersja życia

Kompletnie nieprzespana noc a potem dzień, w trakcie którego każda wolna chwila była spędzona z książką, i nie tylko spędzona, ale rozciągnięta z chwili do powtarzającego się "jeszcze tylko jeden rozdział". ~^^~

Pisarstwo Hanny Kowalewskiej kocham od pierwszej części cyklu o Matyldzie i Zawrociu, ale cieszę się, że każda kolejna powieść pokazuje nam jak pięknie rozwija się i dojrzewa talent literacki pani Kowalewskiej. Nie zawiodłam się też na najnowszej części, "Inna wersja życia", w której Matylda rozwiązuje zagadkę ze swego dzieciństwa, a przez to poznaje swoją historię, dokopuje się do prawd bolesnych, ujawniających ciemne strony i sprawy, które lepiej było pozostawić w niepamięci. Ale czy na pewno?

Matylda już taka jest, że rozgrzebuje stare rany i ja czytając tę książkę zastanawiałam się, jak postąpiłabym na jej miejscu? Chyba też bym szukała, bo mimo to, że prawda często "dowala, a nie wyzwala" (cytat z książki), ciekawość pchałaby mnie do poszukiwań i drążenia tematu, żeby dowiedzieć się więcej o sobie i mi najbliższych, a przez to lepiej zrozumieć dlaczego jestem taka, jaka jestem i dlaczego moje stosunki z bliskimi układają się tak a nie inaczej. Nie do końca utożsamiam się z bohaterką we wszystkich jej działaniach, chwilami ja byłabym bardziej radykalna, a chwilami podziwiam ją za odwagę lub umiejętność ustąpienia pola i wyciągnięcia ręki jako pierwsza.

Mimo, że "Inna wersja życia" dopiero co zeszła z maszyny drukarskiej, ja już czekam na kolejne powieści Hanny Kowalewskiej, bo wierzę, że w życiu Matyldy jeszcze niejedna tajemnica czeka na odkrycie i wyjaśnienie.

środa, 1 września 2010

Klub Matek Swatek

Taka sobie.

Nie dlatego, że to czytadło, bo i takie książki zdobywały moje uznanie, jeśli były ciekawie napisane, wciągające, intrygujące. "Klub Matek Swatek" nie jest.

Po pierwsze, razi mnie maniera skrócenia rozdziałów do niezbędnego minimum, jakbym dostała do obejrzenia film, ale z nieomal samą ścieżką dialogową, bez obrazu. Lubię, kiedy bohaterowie i tło wydarzeń są plastyczni, opisani przez okoliczności i oddziaływania z innymi ludźmi, porządnie przedstawieni, jest przecież na to tyle technik literackich, szkoda, że autorka z nich nie korzysta, tylko biegnie z akcją na łeb na szyję, niczym we współczesnym teledysku.

Po drugie, bohaterowie mają być (chyba) zabawni z powodu ich nazwisk i podobieństw do rzeczywistych osób oraz przerysowań postaci. Fryderyk Szopa, nauczyciel muzyki, ha ha ha, Małaszyński, ale nie ten, ha, ha, ha, Matylda Gąsienica, czarnoskóra góralka, skrzywiona staruszka z naprzeciwka to oczywiście Genowefa Grzyb, a główna bohaterka nazywa się Anna Romantowska. Oklepane i może śmieszne w skeczu kabaretowym, tutaj nie śmieszy.

Po trzecie, w ogóle nie podoba mi się idea podstępnego swatania własnych dorosłych dzieci, i piszę to nie jako ponad trzydziestoletnia singielka, ale jako ponad trzydziestoletnia szczęśliwa od lat mężatka, więc nie mam traumy takiego swatania, po prostu jestem zwolenniczką pozostawienia ludziom swobody i prawa do własnych wyborów, dobrych lub złych.
Książki Ewy Stec nie zagoszczą na mojej półce.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Dickens zrobił to lepiej

(premiera 27 października)
Zostałam poproszona o przeczytanie książki "Stokrotki w śniegu" Richarda Paula Evansa, która będzie miała swoją polską premierę pod koniec października. Przeczytałam i zdecydowanie mówię "Dickens zrobił to lepiej!"
Jest to bowiem klasyczna historia oparta na "Opowieści Wigilijnej" Karola Dickensa, więc z założenia fabuła jest wtórna i przewidywalna. Ale w porządku, taka ma być, skoro jest współczesną Opowieścią Wigilijną, i tego książce nie zarzucam.
Natomiast zarzucam to, że Richard Paul Evans ma chyba 13 lat, (no, nie ma, widziałam zdjęcie i ma około 40-stki... i podobno napisał już 12 książek!...), w każdym razie pisze tak, jakby był nastolatkiem uczącym się pisarstwa i próbującym swoich sił w przetworzeniu klasycznej historii w opowieść sobie współczesną, z marnym skutkiem.

Głównym bohaterem "Stokrotek..." jest obrzydliwie bogaty biznesmen James Kier, który zbiegiem okoliczności zostaje uśmiercony w wypadku samochodowym przez dziennikarza (zbieżność nazwisk z rzeczywistą ofiarą wypadku). W związku z tym może sobie poczytać niepochlebne komentarze w Internecie pod artykułem o "jego" śmierci i... nagle z miejsca doznaje oświecenia! W jednej chwili zmienia się, już nie chce zarabiać pieniędzy za wszelką cenę i na wszelakie nieczyste sposoby, zaczyna pałać miłością do bliźnich, a przede wszystkim do swojej prawie byłej, umierającej na raka żony (którą wymienił na długonogą młodą blondynę). Kier postanawia zadośćuczynić osobom, które najbardziej skrzywdził a jego sekretarka wybiera 5 nazwisk z długiej listy ofiar rekina finansjery.

Przyznam, że ten element jest najbardziej interesujący w całej książce - historie tych osób, którym Kier zrujnował lub też nie (!) życie swoimi decyzjami dotyczącymi ich nieruchomości. Poza tym, cała książka jest napisana w bałaganiarski sposób, nie mamy szansy poznać bohaterów bo autor chyba pomylił powieść ze szkicem do scenariusza, od razu założył, że powstanie hollywoodzki hit box office'ów, więc cała historię przedstawił w krótkich ubogich rozdziałach, tak jakby robił tylko zarysy postaci, które zostaną wypełnione przez aktorów je grających. Bohaterowie są sztampowi do bólu i przewidywalni, ich działania i decyzje nie mają szansy dojrzeć w naturalny sposób, bo książka jest zbyt krótka, żeby autor im na to pozwolił.

A najśmieszniejszy jest według mnie fragment, w którym czytamy o tym, jak to James Kier był kiedyś młodym uczciwym idealistą, ale to zły świat go zmienił i sprawił, że zaczął oszukiwać ludzi, wykorzystywać okazje i doszedł do fortuny w brudny i haniebny sposób. Od razu przypomniała mi się piosenka z filmu Southpark "It's not my fault that I am so evil, it's society, society..." *^v^*
Tak, jak nie oglądam amerykańskich "wyciskaczy łez", tak również nie dogodzą mi ich amerykańskie odpowiedniki książkowe, w każdym razie nie wszystkie.

piątek, 18 czerwca 2010

Prawdziwy świat

Miałam wczoraj zupełnie niezagospodarowane 3 godziny, więc coż lepszego mogłam zrobić, jak poświęcić je na czytanie książki? *^v^* A wpadła mi wreszcie w ręce najnowsza powieść Natsuo Kirino "Prawdziwy świat".

Fabuła jest bardzo brutalna - oto nastolatek zabija swoją matkę kijem do baseball'a, a potem w pomoc w jego ucieczce dają się wciągnąć cztery przyjaciółki, co oczywiście nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia, a do podwójnej tragedii. Jak zwykle u Kirino mamy obraz japońskiego społeczeństwa w krzywym zwierciadle, kobiety są uwikłane standardami przykładnej żony i matki, mężczyźni nie radzą sobie z wizerunkiem twardego, zaradnego pana domu, nastolatki są zamknięte w konwenansach konieczności zdobycia jak najlepszego wykształcenia za wszelką cenę. Każda z tych grup próbuje wyrwać się z nakreślonych społecznie ram, niestety przeważnie z kiepskim rezultatem.

Natomiast mnie uderzyło w tej historii coś innego, co ma chyba wymiar bardziej uniwersalny niż tylko cecha występująca w społeczeństwie japońskim - każda z czterech przyjaciółek ukrywa swoje prawdziwe oblicze (cechy charakteru, poglądy, orientację seksualną, itp) i jest absolutnie przekonana, że robi to skutecznie, że inne postrzegają ją zupełnie inaczej, chociaż, gdyby tylko wiedziały, gdyby znały ich prawdziwe "ja", to dopiero by było... A prawda jest taka, że przyjaciółki dokładnie wiedzą, jakie sekrety kryje każda z nich, jaką grę prowadzi, za czym się ukrywa. To, co skrzętnie skrywane, jest dla pozostałych oczywiste.
To dało mi do myślenia, czy w rzeczywistości tak łatwo dojrzeć prawdziwą naturę każdego człowieka, ukrytą pod maską, która w naszym przekonaniu jest kamuflażem idealnym, a dla innych - oczywistym i wyraźnie widocznym kostiumem?