środa, 11 czerwca 2008

Niki Jumpei to my

Kobo Abe "Kobieta z wydm"

Główny bohater zaginął - nigdy nie powrócił z wyprawy entomologicznej, na której miał spędzić trzy dni urlopu.
Nie, nie zdradziłam Wam zakończenia książki - tego dowiadujemy się z pierwszego jej zdania.

Niki Jumpei zostaje na noc w małej wioseczce nad morzem i rano orientuje się, że nie może się wydostać z domu w piaszczystej jamie, został uwięziony przez mieszkańców wioski. Od samego początku, choć wiedziałam, że wysiłki są daremne, kibicowałam naszemu nauczycielowi w jego bezsensownej walce z żywiołem piasku i spiskiem mającym na celu utrzymanie go w miejscu, do którego przyjechał. Jakże to było męczące - piach nawiewany każdego dnia, wżerający się w każdy zakamarek ciała i budynku, wrzechobecny, śmiertelnie groźny. Pozornie bezsensowna mechaniczna praca, polegająca na codziennym bezustannym wynoszeniu nawiewanego piasku - nic bardziej wyrafinowanego, tylko łopata, bańka po benzynie jako pojemnik na piach i powtarzalny rytm - sen, posiłek, kopanie, odpoczynek.

Jednak zdziwiłby się ten, który kupiłby tę książkę wyłącznie z zamiarem prześledzenia prób ucieczki bohatera i jego triumfu lub kleski. Istotą tej powieści jest coś innego - coś leżącego w głębszych warstwach ludzkiej świadomości. Niki Jumpei przywołuje obrazy ze swojego dotychczasowego życia w mieście i uświadamia sobie, że tamto życie pod wieloma względami było bardzo podobne do tego na dnie piaszczystej jamy, i sam świadomie dokonuje wyboru, jaką ścieżką dalej podążać.

Bardzo dobrze komentuje to "The Guardian":
Piasek jest więzieniem, dosłownym i symbolicznym, ale nie tylko dla bohatera. My też jesteśmy zasypani. My też spędzamy życie na tak bezsensownych (jesli nie dla nas, to przynajmniej dla świata) zajęciach jak niekończące się przesypywanie piasku do koszy, zaspokajanie podstawowych potrzeb. Kiedy czytamy o trudnej sytuacji, w której znalazł się ten człowiek, (...) czytamy o sobie samych.

8 komentarzy:

  1. I mnie wciągnęła "Kobieta z wydm". Czytając, cały czas czułam podświadomie ten piasek, jego niepozorność i jednocześnie ogromną siłę, jego zgubność [można tak to nazwać?].

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, mnie sie bardzo "Kobieta z wydm" podobala, dobrze pamietam te ksiazke, choc czytalam dawno, jeszcze w liceum. W zeszlym roku za to widzialam film, ktory wiele szczegolow przypomnial (bo jest dosc wierny wersji literackiej) - jak bedziesz miala okazje, bardzo polecam!
    A koniec jest dosc zaskakujacy, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie 'Kobieta z wydm' wręcz urzekła i nie wiem czasem czy to nie ona zapoczątkowała moja wielką fascynację literaturą japońską;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, koniec jest nieco zaskakujący, ale... czy jednak tego nie przeczuwamy tak mniej więcej od połowy książki? ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. i na mnie ta książka zrobiła wielkie wrażenie...a jeszcze, w ramach ciekawostki (zawsze się tym "chwalę" przy okazji wspominania o tej książce, autor urodził się tego samego dnia, co ja...nieco innego roku jednak;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ten komentarz o dacie ur., to byłam ja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na mnie też wywarła duże wrażenie "Kobieta z wydm"... Czułam na sobie piasek jeszcze na długo po przeczytaniu a w zasadzie do dziś mam Jego posmak...Widzę, że mamy podobne odczucia po lekturze:) Mnie się wydaje, że Niki odnalazł pewne "szczęście" właśnie tam, wbrew wszelkiej logice. W pewnym sensie połączył się z tą kobietą i mieszkańcami wioski. Poczuł, że już nie pasuje do tamtego poprzedniego świata a w sumie nigdy się tam dobrze nie czuł co wynika z Jego wspomnień.
    Praktycznie to była moja pierwsza styczność z literaturą japońską bo jakoś dotychczas ją pomijałam. Na pewno będę chciała zapoznać się z nią jeszcze bardziej poprzez czytanie kolejnych książek przesiąkniętych tamtym klimatem...
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Kobieta z wydm" na pewno zachwyciła mnie nietypowym tematem, piasek faktycznie czułam na sobie, nawet kiedy nie czytałam książki, próbowałam wyobrazić sobie ten dom, jak wyglądał, jak to wszystko mogło funkcjonować... Pod koniec zabrakło mi troszkę jakiejś nieprzewidywalności, ale ogólnie bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń