wtorek, 31 marca 2009

Trzy w jednym

Dzisiaj trzy recenzje kryminałów, bo widzę, że mam zaległości w pisaniu. *^v^*

Aleksandra Marinina "Ukradziony sen"

Nadal pozostaję w przekonaniu, że jak dotąd najlepsza była pierwsza część cyklu o Anastazji Kamieńskiej. "Ukradziony sen" dość długo się rozpędza, rozgrzewa, chociaż w połowie książki rzeczywiście wciąga zawikłaną intrygą i już nie można tej książki odłożyć na półkę bez "no, jeszcze tylko jeden rozdział..." . ^^
Tym razem Kamieńska prowadzi bardzo brzydką politycznie uwikłaną sprawę, i jest pozostawiona prawie sama sobie, ponieważ w strukturach milicji działa wtyka mafii, więc podejrzany jest każdy jej kolega, a jedynymi osobami poza podejrzeniem jest ona sama, jej przełożony Pączek Gordiejew i współpracownik opiekun genialnego psa milicyjnego, który Nastii uratował życie w pierwszej części cyklu kryminałów. Polecam!


Jo Nesbo "Trzeci klucz"

"Trzeci klucz" to środkowa część trylogii z Oslo z komisarzem Harry'm Hole'm w roli głównej. Harry bardzo przypomina Mankellowskiego Wallandera - nałogowy palacz i alkoholik, z partnerką z jednego z krajów postsowieckich, sfrustrowany i zmęczony praca w policji a jednocześnie błyskotliwy umysł śledczy. W rozwiązaniu zagadki napadów na bank ze skutkiem śmiertelnym pomaga mu genialna młoda analityczka z pamięcią do twarzy. Równolegle Hole prowadzi prywatne śledztwo dotyczące rzekomego samobójstwa jego kochanki Anny.
Nie byłam tą książką aż tak zachwycona, jak pierwszym spotkaniem z komisarzem Wallanderem, ale prawdopodobnie nie powinnam jej w ogóle porównywać z prozą Mankella, bo inny autor pisze w odmienny sposób (i dobrze). "Trzeci klucz" czyta się gładko, intryga kryminalna jest ciekawa i dobrze poprowadzona, postaci nie są papierowe, czegóż więcej chcieć? ^^

Henning Mankell "O krok"

Spodziewałam się kolejnej dobrej powieści kryminalnej i oczywiście nie zawiodłam się, włączając w to trzymającą w niesamowitym napięciu końcówkę, podczas której razem z bohaterami odliczamy mijające godziny i minuty, i czekamy, co się wydarzy! ^^
Tym razem morderca jest wyjątkowo brutalny i nieludzki, a motywy, jakie nim kierują normalnemu człowiekowi nie mieszczą się w głowie. Wallander jak zwykle błyskotliwy, oraz jak zwykle - w którymś momencie książki puszcza się w szaleńczą pogoń za przestępcą, uwieńczoną sukcesem. *^v^*
W zeszłą niedzielę natomiast widziałam w telewizji film "Joker" z Wallanderem w roli głównej i muszę przyznać, że mnie znudził... Intryga jakaś niedopracowana (albo źle pokazana), komisarza inaczej sobie wyobrażałam, nie mówiąc już o tym, że w ogóle mało go było w tym filmie, raczej pojawiał się i nadzorował śledztwo zza biurka swego gabinetu niż je rzeczywiście prowadził. Stanowczo wolę czytać książki z jego udziałem! *^v^*

wtorek, 10 marca 2009

Kolacja z zabójcą

Tym razem, wybierając z półki bibliotecznej na chybił trafił kolejny kryminał Marininy, trafiłam na pierwszą powieść z udziałem Anastazji Kamieńskiej. I to był strzał w dziesiątkę! *^v^*

"Kolacja z zabójcą" jest świetna pod każdym względem: pokazuje rzeczywistość współczesnej Rosji, zapoznaje czytelnika z realiami pracy rosyjskiej milicji, w mistrzowski sposób przedstawia intrygę kryminalną, która wciąga i zachęca do wspólnego z milicją zrozumienia wydarzeń, wreszcie - pokazuje sposób działania genialnego analitycznego umysłu młodej milicjantki Kamieńskiej, która wyciąga wnioski i znajduje rozwiązania w taki sposób, że czytelnikowi wyrywa się z piersi "Ależ tak! To oczywiste!..." mimo, że jemu samemu to nigdy nie przyszłoby do głowy. *^v^*

Książki Marininy to intelektualna uczta dla każdego wielbiciela kryminałów.

poniedziałek, 9 marca 2009

Śmierć w La Fenice

Moje pierwsze spotkanie z komisarzem Guido Brunettim nie pozostawiło takiego zachwytu jak moje pierwsze spotkania z Herculesem Poirot czy Kurtem Wallanderem, jednak książka Donny Leon "Śmierć w La Fenice" to porządnie napisany wciągający kryminał.

W tajemniczych okolicznościach, podczas przerwy w przedstawieniu, ginie światowej sławy dyrygent. Z całej gamy podejrzanych na pierwsze miejsce wysuwa się od razu dużo młodsza od niego, piękna żona. Jednak w miarę poznawania stosunków dyrygenta ze współpracownikami i kiedy wyłania się obraz jego charakteru i poglądów na różne aspekty życia, razem z komisarzem zaczynamy mieć coraz więcej wątpliwości i kandydatów do tego morderstwa. *^v^*

Przyjemna lektura, na jego minus zaliczyłabym fakt, że zbyt szybko domyśliłam się, kto zabił, a na plus - że nie wiedziałam - dlaczego, bo to wyjaśniło się w swoim trybie i czasie. "Śmierć w la Fenice" byłaby idealną lekturą na wyzwanie czytelnicze MIASTA, bo Wenecja jest cały czas obecna i czuje się, że te postaci i wydarzenia bez niej nie istnieją.

I jeszcze jedna uwaga - przez cały czas podświadomie czułam, że autorką jest kobieta. Być może to sposób obrazowania, może dialogi. Nie potrafię wytłumaczyć, czym to się objawiało, to było nieuchwytne wrażenie, które nie towarzyszy mi np.: podczas czytania Agaty Christie. ^^