niedziela, 27 lipca 2008

Pekin II - Kamienna wioska

Wszystko zaczęło się od paczki z suszonym węgorzem.
Książka, która tak się zaczyna, nie może być nieciekawa. *^v^*

I oczywiście nie była. "Kamienna wioska" Xiaolu Guo to pierwsza powieść tej trzydziestopięcioletniej autorki opublikowana poza Chinami, i mam nadzieję, że inne jej powieści też zostana kiedyś u nas przetłumaczone.

Przede wszystkim, powieść ta to niezły kontrast do poprzednio przeze mnie czytanego debiutu siedemnastoletniej Chun Sue - tutaj czuć warsztat i wirtuozerię słowa wykształconej i doświadczonej pisarki.

Muszę przyznać, że tę książkę tylko połowicznie można zaliczyć do Miejskiego Czytania, bo w połowie opisuje życie dwudziestoośmioletniej głównej bohaterki w Pekinie, a w drugiej jej wspomnienia z dzieciństwa w tytułowej Kamiennej Wiosce na chińskim wybrzeżu 1800 km od Pekinu. Ale z drugiej strony, w porównaniu do "Chińskiej lalki", o ileż bardziej czuje się tutaj i widzi ten Pekin!
Mieszkamy z Redem w spieczonym słońcem miejskim molochu, który nazywa się Pekin.
(...)żyjemy jak para krabów pustelników zamknięci w ogromnym wieżowcu. Budynek liczy dwadziecia pięć pięter, my zajmujemy mieszkanie na parterze. (...) Nigdy nie trzymaliśmy w domu kota, nie wspominając juz o psie, za to hodowaliśmy kiedyś kilka roślin doniczkowych, podobno kwitnących. Nie dowiedzieliśmy się jednak, czy rzeczywiscie zakwitają, ponieważ dwudziestopięciopiętrowy wysokościowiec z naprzeciwka, identyczny jak nasz, zasłania nam słońce i w zasadzie nie dociero ono do okien naszego parterowego mieszkania. (...)
Oczywiście są jeszcze inni lokatorzy tego wysokościowca, (...) Odnoszę wrażenie, że czysta witalność, nagromadzona energia ich pwrzedniego bytu, kładzie się nad nami warstwa za warstwą i wypełnia wszystkie dwadzieścia pięć pięter.
Źródło: Wikipedia

Pekin tętni życiem, codziennie od rana nieodmiennie. Coraz wyżej pną się nowe wysokościowce, wkraczają już w przestrzeń nisko latających samolotów, a Red i ja pozostajemy skuleni na parterze.
Nasza bohaterka Koral pracuje w wypożyczalni kaset video i w ten sposób utrzymuje siebie i swojego chłopaka próżniaka Reda, który twierdzi, że "pracują tylko idioci" i z zapałem gra we frisbee. Nie ma między nimi głębszych więzów uczuciowych.
Latem Pekin jest gorący jak spieczony pomidor. (...) Do tego dochodzą dźwięki naszego miasta, o róźnym natężeniu: wyzwiska, którymi obrzucają się taksówkarze, okrzyki w rodzaju: "Wszystko tylko po dziesięć juanów" albo "Wiadomości wieczorne", i niekończący się koncert rowerowych dzwonków.
Pewnego dnia Koral dostaje paczkę, w której znajduje się wspomniany na początku wędzony węgorz, i zaczyna wspominać swoje dzieciństwo w rybackiej wiosce Shi Tang, i niestety w większości nie są to miłe wspomnienia.

Oprócz Pekinu poznajemy też dość dokładnie nie mniej ciekawe obyczaje panujące w rodzinnej wiosce rybackiej Koral. Na przykład pierwszy pechowy posiłek dwunastoletniej wtedy babki Koral w domu swego męża, a pochodziła ona z głebi lądu i nie znała rybackich przesądów:
Pierwszego dnia, w obecności swoich teściów i dziesięć lat starszego od niej męża, moja babka wpatrywała się chwilę w kręgosłup ryby, zjedzonej z jednej strony, aż wreszcie doszła do wniosku, że nalezy odwrócić rybę na drugi bok. Gdy tylko tak zrobiła, jej teść, który przez całe życie był kapitanem łodzi, ogromnie się zdenerwował, podobnie zreszta jak jego małżonka. (...) Rybacy w wiosce utrzymywali bowiem, że nie wolno odwracać ryby na talerzu, bo morze przewróci łódź do góry dnem. Jeżeli ktoś chciał zjeść spodnią część ryby, powinien wydłubać mięso pałeczkami.

Takich faux pas było zresztą więcej.

Jakkolwiek tragiczne były losy młodziutkiej Koral w rybackiej wiosce, nagle poruszone przez węgorza wspomnienia pozwalają "odczarować" przeszłość, zamknąć pewne rozdziały i ruszyć z miejsca, w którym nasi bohaterowie wydawali się tkwić bez przyszłości. Tak więc, ostateczny wydźwięk tej historii jest pozytywny. *^v^*

Źródło: Wikipedia
Dźwięk zegara dworcowego, który wybił północ, niósł się echem ulicą Changan, główna arterią miasta. To Pekin, nasze miasto. Plac Niebiańskiego Spokoju rozciąga się na wschód, Pachnące Wzgórza na zachód. Udało nam się złapać ostatni autobus, który zawiezie nas do naszego domu na przedmieściach na zachód od centrum. Z okna autobusu, pędzącego przez pociemniałe miasto, latarnie uliczne wyglądają jak niekończący się łańcuch małych fajerwerków.

4 komentarze:

  1. Brahdelt szybka z Ciebie dziewczyna :) Bardzo ciekawa recenzja. Zanotuję sobie tytuł i jak tylko się napatoczy taka możliwość - biorę się za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zosik, po prostu te ostatnie dwie książki mają po 200 stron, więc szybko się je czyta. A jeszcze cały weekend byłam sama w domu, i nie musiałam nic robić, mogłam sobie czytać do oporu! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytalam tej pisarki "A Concise Chinese-English Dictionary for Lovers" - ciekawa, choc nie zachwycajaca. Podobno pomysl na "Kamienna wioske" miala juz wczesniej, ale dopiero po sukcesie "A Concise..." zdecydowala sie ja napisac.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brahdelt,
    mogłabyś przesłać mi kod banera wyzwaniowego?

    OdpowiedzUsuń