Ale mam zaległości! W recenzjach, nie w czytaniu. *^v^*
Na pierwszy ogień - najnowsza Chmielewska, "Byczki w pomidorach". Miałam nie kupować, bo od kilku lat (z kilkoma wyjątkami) jakość książek mojej ukochanej autorki stacza się po równi pochyłej, ale kiedy przeczytałam na okładce, że akcja znowu dzieje się w Danii, w domu Alicji, nie mogłam tego przegapić! Wszak moją najukochańszą pozycją jest "Wszystko czerwone" (i ogólnie cykl o Joannie i Alicji).
I niestety srogo się zawiodłam...
Akcja dzieje się w kilka lat po wydarzeniach z "Wszystko czerwone" (napisane w 1974 roku), więc mamy niby lata 80-te Polski "komunistycznej", na czym zbudowana jest cała intryga. Niestety, intryga nie tak fascynująca, postaci są sztampowe, dialogi pomiędzy bohaterami zbyt powtarzalne w stosunku do poprzednich książek, zbyt odrealnione. I czytelnik czuje ogromną sprzeczność - bo z jednej strony od poprzednich wydarzeń minęło ledwie kilka lat, ale z drugiej Joanna i Alicja mentalnie nie są tamtymi kobietami starszymi zaledwie o kilka lat, tylko starszymi paniami, jest coś takiego w ich dialogach, zachowaniach, trudno to wytłumaczyć opisowo, ale jako wierna czytelniczka Chmielewskiej wyczuwam tę rozbieżność szóstym zmysłem.
A kto zabił zgadłam wyjątkowo szybko (motywy zabójstwa są już w ogóle wydumane), co nie zdarzało mi się wcześniej w powieściach Chmielewskiej, co oznacza, że albo jestem tępak bo wszystko zawsze było podane na tacy tylko ja tego nie widziałam, albo autorka kiedyś bardzo umiejętnie budowała fabułę, a teraz już nie potrafi i leci na skróty.
Taki z tego zysk, że kulinarne poczynania bohaterów natchnęły mnie na dzisiejszą kolację i przygotowałam duńską sałatkę z ziemniaków. *^v^*
Na pierwszy ogień - najnowsza Chmielewska, "Byczki w pomidorach". Miałam nie kupować, bo od kilku lat (z kilkoma wyjątkami) jakość książek mojej ukochanej autorki stacza się po równi pochyłej, ale kiedy przeczytałam na okładce, że akcja znowu dzieje się w Danii, w domu Alicji, nie mogłam tego przegapić! Wszak moją najukochańszą pozycją jest "Wszystko czerwone" (i ogólnie cykl o Joannie i Alicji).
I niestety srogo się zawiodłam...
Akcja dzieje się w kilka lat po wydarzeniach z "Wszystko czerwone" (napisane w 1974 roku), więc mamy niby lata 80-te Polski "komunistycznej", na czym zbudowana jest cała intryga. Niestety, intryga nie tak fascynująca, postaci są sztampowe, dialogi pomiędzy bohaterami zbyt powtarzalne w stosunku do poprzednich książek, zbyt odrealnione. I czytelnik czuje ogromną sprzeczność - bo z jednej strony od poprzednich wydarzeń minęło ledwie kilka lat, ale z drugiej Joanna i Alicja mentalnie nie są tamtymi kobietami starszymi zaledwie o kilka lat, tylko starszymi paniami, jest coś takiego w ich dialogach, zachowaniach, trudno to wytłumaczyć opisowo, ale jako wierna czytelniczka Chmielewskiej wyczuwam tę rozbieżność szóstym zmysłem.
A kto zabił zgadłam wyjątkowo szybko (motywy zabójstwa są już w ogóle wydumane), co nie zdarzało mi się wcześniej w powieściach Chmielewskiej, co oznacza, że albo jestem tępak bo wszystko zawsze było podane na tacy tylko ja tego nie widziałam, albo autorka kiedyś bardzo umiejętnie budowała fabułę, a teraz już nie potrafi i leci na skróty.
Taki z tego zysk, że kulinarne poczynania bohaterów natchnęły mnie na dzisiejszą kolację i przygotowałam duńską sałatkę z ziemniaków. *^v^*