czwartek, 28 maja 2009

Arbuzowy sezon

Wzięłam ją dzisiaj z biblioteki, zaczęłam czytać jeszcze w autobusie i z małymi przerwami nie odłożyłam, aż nie dotarłam do ostatniej strony. Bo "Arbuzowy sezon" to książka o miłości (co ja tak ciągle o miłości czytam ostatnio?... *^v^*), ale w zaskakującej konfiguracji.
A może wcale nie? Może naprawdę tak teraz jest w Polsce XXI wieku, że kobiety około 30-stki są silne, atrakcyjne, odnoszące sukcesy zawodowe i finansowe (a tak naprawdę to zimne wyrachowane suki z problemami emocjonalnymi i kompletnie pokręconą psychiką, owładnięte obsesją władzy i kontroli nad życiem swojego partnera), a mężczyźni około 30-stki to nieudacznicy pod pantoflem partnerek, bez perspektyw zawodowych (a pod tymi pozorami to wykształceni intelektualiści spragnieni miłości i bliskości, niepoprawni romantycy)?
Na pewno nie ma co uogólniać, ale Adela i Adam właśnie tacy są, a jednak sprawne pióro Fabisińskiej prowadzi do pięknego satysfakcjującego happy endu.
Jedyne, czego mi zabrakło, to ukarania złej czarownicy. *^v^*

Candy

Chłopak poznał dziewczynę. A co z tego wynikło?

Szybsze bicie serca czyli młodzieńcze zauroczenie a potem wielkie kłopoty.

Naprawdę poważne.

Czytałam tę opowieść jako fikcję literacka, ale podświadomie wiedziałam, że takie rzeczy zdarzają się naprawdę, że to jest najprawdziwsza rzeczywistość dla wielu młodych dziewcząt. Jednak przeważnie odsuwamy od siebie myśl, że coś "takiego" przydarza się "normalnym" ludziom z "dobrego domu", myślimy, że to jest rzeczywistość tzw. marginesu społecznego, a spaść z półki "normalny" na półkę "margines" jest naprawdę łatwo, szczególnie młodym ludziom na wczesnym etapie życia, kiedy są wrażliwi na otaczający ich świat i bardzo silnie przeżywają akceptację albo odrzucenie przez rówieśników i dorosłych opiekunów.


Candy to wstrząsając opowieść bez hollywoodzkiego happy endu, i dzięki temu staje się wiarygodną, bo tu nie mogło być innego zakończenia niż to, jakie zaproponował autor. To powieść na wskroś brytyjska, nie tylko dlatego, że akcja dzieje się głównie w Londynie a bohaterami są brytyjczycy, czuję się po prostu brytyjskość atmosfery i to mi się w niej bardzo podobało.
Na pewno sięgnę po inne książki Brooksa, bo chcę znowu nie móc oderwać się od powieści i podczytywać ją choćby po jednej stronie w wolnych chwilach. ^^


Acha, czytajcie książki, kochani, a możecie wygrać iPoda, tak, jak ja! *^v^*

Nadrabiam zaległości

Ale mnie tu długo nie było!... A wszystko przez przeprowadzkę, ale książki już zamieszkały na półeczkach w nowym mieszkaniu, a ja wracam do pisania recenzji. *^v^*Na początek dwie książki przeczytane jakiś czas temu, obydwie bardzo polecam:

Sofija Andruchowycz - "Kobiety ich mężczyzn"
Bardzo ciekawy zbiór krótkich opowiadań młodej ukraińskiej pisarki, która jest świetnym obserwatorem i doskonale potrafi słowem pokazać to, co zaobserwowała. Spotykamy tu całą gamę ludzkich portretów z życia wziętych, i wobec żadnego nie możemy przejść obojętnie, każde opowiadanie wywołuje naszą reakcję - czy to złości, zrozumienia, czy też pokiwania głową z politowaniem. Cieszę się, że przypadkowo wzięłam tę książkę z biblitecznej półki, w niej znalazłam obraz toksycznego związku mojej siostry, co nie znaczy, że proza Andruchowycz cokolwiek mi z tego uczucia wytłumaczyła.


Kamila Shamsie - "Sól i szafran"
Po prostu - o miłości. Niesamowitej, głębokiej, dozgonnej, przekraczającej granice państw i pozycji społecznych. A także o losach jednej rodziny i dwóch narodów - Indii i Pakistanu. Piękna opowieść nafaszerowana opowieściami niczym orientalnymi przyprawami, historia odnajdywania siebie z przeszłości, swoich korzeni, przełamywania stereotypów i tradycji, ale też zachowywania tradycji i obyczajów. Saga rodzinna w pigułce, jakże inna od grubych powieści Vikrama Seth'a, ale nie mniej intrygująca i bogata. Polecam miłośnikom literatury indyjskiej.